Bartłomiej już w domu / by bartlomiej firlet

Od dziś znów jestem w Warszawie. Jeszcze wczoraj swoją "nowa zorką 5 zrobiłem kilka nowych zdjęć" w Kanadyjskim miasteczku Niagara Falls. Zimno, przeszywający wiatr i wszechobecna wilgoć dodała całej teatralnej kompanii powodów by docenić środkowoeuropejski klimat. Powrót przez Frankfurt nad Menem to kolejna szansa na uzupełnienie niedostatków tlenu i koniecznych kalorii pod postacią frankfurterek.

Na peronie kolejki podmiejskiej spotkaliśmy hiper-obowiązkowego kontrolera biletów, który zachęcił nas do wejścia do pociągu. Podczas podróży do centrum mieliśmy zakupić bilety ale jak się okazało nikt z nas nie dysponował banknotami EURO a amerykańskie czy kanadyjskie $ okazały się bezwartościowe. Zaskoczony kontroler zaproponował wypłatę gotówki z bankomatu na stacji. Pech chciał, że karty płatnicze i kredytowe całej naszej szóstki okazały się bezsilne wobec precyzyjnego niemieckiego systemem bankowego. Dopiero trzeci bankomat okazał dla nas łaskę wypłacając walutę. Bezcenny był widok radości na twarzy towarzysza urzędnika z faktu, że Polska grupa zapłaci za bilety.

W ciągu dwugodzinnego pobytu w Niemczech zostałem wycięty z papieru przez  namolnego uliczno-papierowego samozwańczego artystę. Dzieło zostało wycenione grupowo na 1$ - za nierozpoznawalność żadnych cech modela. Jak się znów okazało Niemcy gardzą $...

Największą atrakcją Frankfurtu okazała się wysoka temperatura (ok15'C) i piękne słońce zwiastujące wiosnę.

Dowody fotograficzne autorstwa Klementyny Walczyny.